Krystyna Feldman to genialna aktorka, która zagrała wspaniałą rolę w “Mój Nikifor”, a szerszej publiczności znana jest z serialu “Świat według Kiepskich”. Odeszła 17 lat temu i została pochowana w Poznaniu.
Krystyna Feldman urodziła się w Lwowie, a jej ojciec Ferdynand był znanym aktorem, a matka Katarzyna śpiewaczką operową. Przed wojną po ukończeniu szkoły aktorskiej zdążyła zadebiutować na deskach teatru miejskiego we Lwowie i w teatrze w Łucku. W czasie wojny była łączniczką AK i występowała na scenie. Po wojnę widziano ją w wielu teatrach na terenie Polski.
– Czym jest dla mnie teatr? Uczciwie mówiąc, to po prostu moje całe życie. Nie wyobrażam sobie mojego życia bez teatru. Tu trzeba mieć ocean cierpliwości, morze tolerancji, silną psychikę. Widocznie te cechy posiadam, skoro tylko w teatrze czuję się dobrze, czuję, że naprawdę żyję – opowiadała aktorka w jednym z wywiadów.
Osiedliła się w Poznaniu
Od 1976 roku związała się z Poznaniem, gdzie występowała w tamtejszych teatrach aż do śmierci. Na dużym ekranie Krystyna Feldman pojawiała się od 1953 roku. Zagrała w takich produkcjach, jak: „Celuloza” Jerzego Kawalerowicza, „Głos z tamtego świata” Stanisława Różewicza, „Yesterday” Radosława Piwowarskiego”, „To ja złodziej” Jacka Bromskiego, a rola Nikifora w filmie „Mój Nikifor” Krzysztofa Krauzego przyniosła jej wiele prestiżowych nagród w Polsce, jak i za granicą. Szerszej publiczność dała się poznać jako babcia Rozalia Kiepska w serialu „Świat według Kiepskich”.
– Warto było na nią czekać. Dała mi wielkie zadowolenie, satysfakcję i poczucie, że nie na darmo była ta droga epizodów. Miałam pokorę i mam ją do dziś. Nic mi nie uderzyło do głowy, może dlatego, że te sukcesy spadły na mnie w późnym wieku. Od samego początku zgodziliśmy się z Krzysztofem Krauzem, że Nikifora nie wolno grać. Nikiforem trzeba być. Gdybym nie znalazła w sobie Nikifora, człowieka nawiedzonego, pełnego, spełnionego, który nie zwracał uwagi na brud – chociaż ja jestem czyścioszka – nie byłoby takiej postaci. On miał swój świat – opowiadała o swojej roli Krystyna Feldman w wywiadzie dla Polskiego Radia.
Kochała jednego mężczyznę
Miłością jej życia był aktor i reżyser Stanisław Bryliński.
– Byliśmy razem pięć lat. Nigdy wcześniej i nigdy potem nikogo tak nie kochałam. Bryliński jest jedynym mężczyzną – poza moim bratem, marszałkiem Piłsudskim i Janem Pawłem II – którego noszę w sercu” – wyznała pod koniec życia na kartach książki “Krystyna Feldman albo festiwal tysiąca i jednego epizodu”.
Poznali się w Opolu w teatrze w 1947 roku, gdzie Stanisław Bryliński reżyserował “Zemstę”.
– Poprosiłam go, żeby pozwolił mi przychodzić na próby, choć żadnej roli w “Zemście” nie grałam. Odpowiedział: “Ależ ja panią bardzo proszę, bardzo panią proszę”. Przychodziłam, aż pewnego razu zaprosił mnie do kawiarni, a potem odprowadził do domu. Tak to się zaczęło – wspominała aktorka w wywiadzie dla “Gali”.
Miał być ślub
Potem zabrał ją do Jeleniej Góry i załatwił etat w tamtejszym teatrze. Reżyser był w trakcie rozwodu, co nie podobało się matce aktorki. Potem uciekli do Szczecina, a następnie osiedlili się w Łodzi i Stanisław dostał rozwód. Wszystko szło w kierunku, żeby para wzięła ślub. Niestety pod koniec września 1953 roku reżyser źle się poczuł, dostał wysokiej gorączki i stracił przytomność.
– Było to zapalenie opon mózgowych. Całymi nocami siedziałam przy nim w szpitalu. Jak jednego wieczoru przyszła uremia, to zmiotła go z tego świata w przeciągu paru godzin” – wyznała aktorka na kartach książki “Krystyna Feldman albo festiwal tysiąca i jednego epizodu”.
Stanisław Bryliński zmarł 10 października 1953 roku. Miał 63 lata. Nigdy potem Krystyna Feldman nie związała się z żadnym mężczyzną i kochała swojego ukochanego do końca życia.
Artystka zmarła 24 stycznia 2007 roku w swoim mieszkaniu w Poznaniu. Zgodnie z jej życzeniem została pochowana w skromnym kostiumie ze swojej ostatniej roli w monogramie “I to mi zostało..” oraz ze zdjęciem swojego ukochanego. Krystyna Feldman spoczywa na poznańskim cmentarzu Miłostowo.