W najnowszym podcaście Złotej Sceny gościem był Wojciech Pijanowski. Legenda łamigłówek zdradziła kulisy powstawania teleturnieju “Jarmark”.

Wojciech Pijanowski nazwany jest królem polskich teleturniejów. Przezwisko dostał nie bez powodu. Przez pół dekady pracy w telewizji współpracował przy czterdziestu teleturniejach, a wiele z nich sam prowadził. W podcaście “Legendy Show-biznesu” zdradził, że dalej ma w zanadrzu kilka nowych łamigłówek, które nadawałyby się do emitowania w telewizji.

Facebook w 1983 roku

Podczas 50 lat pracy Wojciecha Pijanowskiego w TVP, spotkało go wiele zabawnych sytuacji. W końcu zaczynał swoją pracę w latach 70., kiedy telewizja rządziła się zupełnie innymi prawami. Jednym z najpopularniejszych teleturniejów stworzonych przez Pijanowskiego był “Jarmark”, czyli telewizyjny misz-masz.

Dzisiaj Jarmark jest w Internecie (…) Ja mówię, że my byliśmy pierwsi jako Facebook i cześć. Któreś dnia powiedzieliśmy sobie tak: “Proszę Państwa, wy wiecie jak my wyglądamy, bo nas oglądacie w telewizji, a my nie wiemy jak wy wyglądacie. Przyślijcie zdjęcia.” I to wszystko szło na horyzont, było tysiące przeczepionych zdjęć. Program się zaczynał od zbliżenia na jakiegoś pana: “A to jest Pan Józio z Pcimia. Witamy, już wiemy jak Pan wygląda”.

“Totalna klapa” – nowy program?

Wojciech Pijanowski w rozmowie z Anną Jurksztowicz zdradził, że chętnie by wrócił do formatu “Jarmarku” z 1983 roku. Teleturniej współtworzył z Szewczykiem i Zientarskim.

– Chciałoby się jeszcze raz spróbować, ale z drugiej strony to jest strach przed tym. Dlatego, że to się nie może udać. Trzech starych facetów się zabiera za program rozrywkowy. Już jest nie dobrze. A jeszcze na dodatek chce konkurować z Internetem. To już w ogóle jest totalna klapa, chyba że program by się nazywał totalna klapa to może ludzie by oglądali.

Realia pracy w PRL-u

Tematem jednego odcinka “Jarmarku” było budowanie dekoracji, polegał on na tym, że prowadzący na wizji oprócz zabawiania widowni zajmowali się tworzeniem od podstaw zdobień.

– One były wszystkie przywiązane sznurem z tyłu. Jeden sznurek szedł na górę, na tak zwane sztankiety, gdzie wisiały te reflektory i tam stał facet z nożem. Gdy ja mówiłem “Do widzenia Państwu” on miał przeciąć ten sznur i cała dekoracja miła się zwalić. Puenta taka. A więc skończyło się, żegnam się z widzami, czekam na huk i nic. Powtarzam “Do widzenia Państwu”, dalej nic. Za trzecim razem już mocno krzyknąłem, realizator na górze myślał, że mi się coś stało z głową, więc nacisnął zero i zszedł z anteny. W tym momencie dekoracja padła i tego nikt w Polsce nie zobaczył.

Okazało się, że mężczyzna zatrudniony do przecięcia nożem dekoracji był po prostu przygłuchy.

Wojciech Pijanowski i Anna Jurksztowicz/fot. Złota Scena
Wojciech Pijanowski i Anna Jurksztowicz/fot. Złota Scena

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *