Bramkarz nie kończy jednak kariery piłkarskiej? W jakim klubie teraz zagra? Jak na jego decyzję wpłynęła jego rodzina? Jego córka “nie miała nic do powiedzenia”?
Wojciech Szczęsny jeszcze niedawno z pewnością deklarował, że jego piłkarska kariera dobiega końca. Brak porozumienia z władzami Juventusu sprawił, że 34-letni bramkarz rozważał zakończenie występów również w reprezentacji Polski.
Wspomniał, że zamierza skupić się na rodzinie i swojej pasji do architektury, którą do tej pory odkładał na dalszy plan.
Będzie grał dla FC Barcelony
Jednak spekulacje na temat jego przejścia do FC Barcelony stały się teraz rzeczywistością. Szczęsny podpisał kontrakt obowiązujący do końca sezonu! Kibice z Polski będą mieli wyjątkową okazję, by oglądać dwóch znakomitych piłkarzy – Szczęsnego i jego przyjaciela Roberta Lewandowskiego – grających razem w jednym z najlepszych klubów świata. Prawdopodobnie Szczęsny zadebiutuje w nowej drużynie podczas meczu z Sevillą 20 października.
“Lewy” go namówił?
Szczęsny zdradził kulisy swojej decyzji o transferze. W rozmowie z kanałem “Foot Truck”, zaskakująco spokojnie mówił o swoich planach na najbliższe miesiące. Gdy zapytano go, czy Robert Lewandowski miał wpływ na jego decyzję o dołączeniu do Barcelony, odpowiedział:
– Nieduży. Wiadomo, że Robert dzwonił do mnie i rozmawialiśmy, ale wydaje mi się, że ta decyzja byłaby podobna, gdyby Roberta tutaj nie było albo, gdyby nie dzwonił. Próbował mnie przekonać i w końcu mu się udało.
Zrobił to dla rodziny?
Najważniejszą rolę w podjęciu tej decyzji odegrała jednak rodzina Szczęsnego. Szczęsny przyznał również, że gra w tak prestiżowym klubie jak Barcelona to spełnienie marzeń każdego piłkarza, choć zdaje sobie sprawę, jak wymagający potrafią być kibice katalońskiego klubu.
– Nie ukrywam, że zakończyłem karierę wbrew ich namowom i nie chciałem podejmować drugiej tak wielkiej decyzji w przeciągu 2 tygodni wbrew swojej rodzinie, a moja żona, mój syn, bo córka miała trochę mniej do powiedzenia (śmiech), byli bardzo pozytywnie do tego nastawieni i namawiali mnie – dodał rozmówca.