Jerzy Trela, legendarny aktor teatralny i filmowy był do końca zakochany w swojej żonie. Został pochowany obok niej dwa lata temu.
Jerzy Trela stracił ojca mając 10 lat. Zginął on przy wypełnianiu swoich obowiązków na kolei.
– Być może za względu na tragiczne wspomnienie, jakim była śmierć ojca, nigdy nie chciałem pracować na kolei. Zbuntowałem się. Ciągnęło mnie w stronę teatru, sztuki. Właściwie uciekłem z liceum, z Wrocławia, chciałem zdawać do liceum plastycznego. Mama miała o to pretensje. Liceum o takim profilu wydawało się jej czymś mało poważnym. Chociaż sama miała inklinacje artystyczne, w młodości występowała w teatrze amatorskim, wolała, żebym zgodnie z rodzinną tradycją, pracował na kolei – opowiadał dla “Miesięcznica Kraków i świat”.
Po liceum trafił do Teatrzyku Lalkowego przy Teatrze Ludowym w Nowej Hucie. Tam pracował jako scenograf i aktor-lalkarz. Potem na zaproszenie Zofii i Władysława Jaremów dołączył do zespołu Teatru Groteska, wtedy jeszcze Teatru Lalki i Maski Groteska. To skłoniło go, aby zdawać do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie.
Była dumna z syna
Kiedy został już aktorem i zapraszał matkę na premiery ona cały czas uważała, że to nie jest solidny zawód dla niego. Okazywała mu obojętność do końca życia.
– Po odejściu mamy, znalazłem w domu wielki, stary neseser. Jeszcze sprzed wojny. Co tam może być? – pomyślałem. Okazało się, że przez lata skrupulatnie zbierała recenzje, wywiady, wycinki na mój temat. To była imponująca, wzruszająca kolekcja. Konsekwentnie udawała obojętność, bo taki miała charakter. Ale w głębi serca musiała być dumna. Dowiedziałem się o tym dopiero po jej śmierci. Za późno – wyznał dla “Miesięcznica Kraków i świat”.
Ponad 100 produkcji
Jerzy Trela zagrał w ponad stu filmach i Teatrach Telewizji. W teatrze najpierw występował w Teatrze STU, a potem przez ponad 40 lat w Teatrze Starym w Krakowie.
– Niektóre role filmowe były dla mnie ważne. Na przykład postać kierownika w „Spokoju” Kieślowskiego. W „Karate po polsku” Wójcika też miałem ciekawą postać do zagrania, czy w „Kobiecie samotnej” Agnieszki Holland. Z sentymentem wspominam mój udział w filmie, od którego właściwie wszystko się zaczęło, w „Kolumbach” Morgensterna – opowiadał dla “Miesięcznica Kraków i świat”.
Artysta był profesorem, wykładowcą krakowskiej PWST, a w latach 1984-1990 jej rektorem. Zagrał między innymi w “Starzej baśni” Andrzeja Wajdy, “Skorumpowanych” Jarosława Żamojdy. Poza tym ma na swoim koncie filmy: “Anioł w Krakowie”, “Zakochany Anioł”, “Znachor”, “Ida”, “Królowa Bona”, “Pan Tadeusz”.
Poznali się jako nastolatkowie
Swoją żonę z którą przeżył ponad pół wieku poznał w liceum plastycznym. Georgeta Jensz pragnęła zostać malarką, ale wtedy jako nastolatki lubili się jak kumple.
– Jakaś rozmowa ciekawsza niż zazwyczaj, spojrzenie inne niż wcześniej, przypadkowe muśnięcie dłoni. To się po prostu stało” – wspominał w rozmowie z “Twoim Stylem”.
W 1965 wzięli ślub i Jerzy Trela do końca życia opowiadał że jego Jerzynka była miłością jego życia i najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Dwa lata później na świecie pojawił się ich syn Piotr, a ona pracowała wtedy jako pielęgniarka w szpitalu i w przychodni. Dopiero siedem lat później, kiedy urodziła Monikę zajęła się prowadzeniem domu.
Pochowani razem
Kiedy dzieci dorosły i wyprowadziły się, a Jerzy Trela pokonał raka wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Niestety w 2015 roku Georgeta nagle zachorowała i aktor zrezygnował z pracy w teatrze, aby się nią zajmować do końca. Kiedy zmarła nie pogodził się z jej śmiercią. Niestety siedem lat później rak ponownie zaatakował i legendarny artysta zmarł 15 maja 2022. Został pochowany obok swojej żony i matki na cmentarzu w Krakowie.