Aktor nazywany mistrzem epizodu i znany, dzięki swojemu talentowi i uśmiechu zmarł w wieku 66 lat. Co było powodem? Niespełniona miłość czy może przepracowanie? Jak wyglądało życie Nalberczaka?

Józef Nalberczak był aktorem, który często grał role drugoplanowe, ale zawsze potrafił zapisać się w pamięci widzów. W trakcie swojej czterdziestoletniej kariery zagrał w kilkudziesięciu filmach i serialach jako gwiazda drugiego planu.

Pamiętany jest szczególnie za swoje występy w komediach Stanisława Barei, jak również za role w serialach “Czterej pancerni i pies” oraz “Droga”. Zagrał też w “Podhale w ogniu”, “Popioły”, “Czarne chmury”, “Lalka” i “Do przerwy 0:1”.

Józef Nalberczak/NAC

Przegapił swój debiut

Po ukończeniu studiów aktorskich rozpoczął pracę w teatrze, występując na scenach w Olsztynie, Łodzi i Warszawie. Jego filmowy debiut miał miejsce w 1948 roku w komedii „Skarb”. Mimo że większość jego ról była epizodyczna, potrafił z każdej z nich wyciągnąć jak najwięcej, co przyniosło mu popularność i sympatię widzów.

– Józek Na­lber­czak bar­dzo dow­cip­nie opo­wia­dał o swoim de­biu­cie fil­mo­wym. Za­brał do kina ro­dzi­nę, są­sia­dów, przy­ja­ciół. Usie­dli w rzę­dzie za nim i wciąż go trą­ca­li, py­ta­jąc: „Józek, kiedy bę­dziesz?”. Od­po­wia­dał, że za chwi­lę. Aż do mo­men­tu, w któ­rym mu­siał od­po­wie­dzieć, że… „już byłem”. Bo rola trwa­ła dwie se­kun­dy. I prze­ga­pi­li. Oczy­wi­ście skoń­czy­ło się to po­wtór­nym pój­ściem całej grupy na ten sam film.

Jan Kobuszewski i Józef Nalberczak/NAC

Słynne role u Barei

Największą popularność przyniosły Nalberczkowi role u Stanisława Bareji. W filmie “Brunet wieczorową porą” zagrał szofera, który jest niepoprawnym kobieciarzem

– „Ja to, panie, całe życie na far­cie jadę. I jesz­cze nigdy nie wpa­dłem. I nie wpad­nę. O, jaka lala”. Te ostat­nie słowa to „ocena” mi­ja­nej wła­śnie mło­dej ko­bie­ty. Nie­ste­ty, od­wró­ce­nie uwagi od pro­wa­dze­nia sa­mo­cho­du na śli­skiej jezd­ni koń­czy się efek­tow­ną ko­li­zją z budką te­le­fo­nicz­ną.

Druga rola, którą zasłynął to pechowy chłoporobotnik w filmie “Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”. Pewny siebie opowiada o dzisiejszym planie, jednak widzowie na samym końcu wiedzą, że to “marzenie ściętej głowy”.

A to, pro­szę pana, mam bar­dzo dobre po­łą­cze­nia. Wsta­ję rano, za pięt­na­ście trze­cia, latem to już widno. Za pięt­na­ście trze­cia je­stem ogo­lo­ny, bo golę się wie­czo­rem, śnia­da­nie jadam na ko­la­cję, więc tylko wsta­ję i wy­cho­dzę (…) I góra dwu­dzie­sta druga pięć­dzie­siąt je­stem z po­wro­tem. Golę się, jem śnia­da­nie, idę spać – pu­en­tu­je swoją opo­wieść grany przez Na­lber­cza­ka nie­szczę­śnik.

Józef Nalberczak/NAC

Ambitny i zapracowany

Aktor marzył, żeby odłożyć pieniądze na mieszkanie i samochód. Brał wszystkie role jakie tylko mu proponowano, pracował całe dnie

– Józek ko­chał mo­to­ry­za­cję, ma­rzył, by mieć sa­mo­chód i do­piął swego. Był pierw­szym chyba ak­to­rem Te­atru Kla­sycz­ne­go, który miał sa­mo­chód. Był gotów cho­dzić w po­dar­tych por­t­kach, byle tylko kupić sobie upra­gnio­ne auto. Wal­czył, by grać co­kol­wiek we wszyst­kim, co tylko było w re­per­tu­arze, by tylko na to auto za­ro­bić. Nie­mal nie wy­cho­dził z te­atru – pisał Witold Sadowy w książce “Teatr. Zakulisami i na scenie”.

Józef Nalberczak/NAC

Dlaczego tak się zmienił?

Nalberczak był znany z licznych romansów, a jego życie osobiste było pełne burzliwych związków. Miał dwie żony i wiele przelotnych miłości. Pod koniec lat 70. zakochał się w aktorce Hannie Balińskiej, która odmieniła go na zawsze:

– Było nie­zwy­kle przy­kro pa­trzeć, jak Józek pod wpły­wem hi­sto­rii ze swoją part­ner­ką, także ak­tor­ką Te­atru Pol­skie­go, tyle że znacz­nie gor­szą ak­tor­ką niż Józek, za­pa­dał się w sobie. Widok Józka w tym okre­sie był przy­gnę­bia­ją­cy. Z nie­zwy­kle ener­gicz­ne­go, jo­wial­ne­go, ru­basz­ne­go fa­ce­ta o do­brych, ła­god­nych, cie­płych oczach stał się nagle za­pad­nię­tym w sobie, nie­szczę­śli­wym czło­wie­kiem. Wie­dział, że jeśli sta­nie się jej nie­przy­dat­ny jako pomoc w ka­rie­rze, to zo­sta­nie po­rzu­co­ny, i do­bro­wol­nie przy­jął rolę – prze­pra­szam, że tak to nazwę – jej podnóżka – wspominała Anna Nehrebecka.

Józef Nalberczak/NAC

Zaorski był przerażony stanem przyjaciela

Lata 80. wróżyły koniec kariery aktorskiej Nalberczaka. Poważnie poupadł na zdrowiu i nie chciał już więcej grać, gdyż twierdził, że swoje już zrobił. Jego przyjaciel Janusz Zaorski próbował mu jakoś pomóc załatwiając mu pracę w Teatrze Polskiego Radia.

– Koń­ców­ka życia Józka była strasz­na, dra­ma­tycz­na. Mia­łem oka­zję po­znać jego ostat­nią part­ner­kę (nie wiem, czy byli mał­żeń­stwem), która była le­kar­ką z lecz­ni­cy Mi­ni­ster­stwa Zdro­wia, do któ­rej Józek tra­fił z uda­rem jakoś pod ko­niec lat 80. Ten udar to był jego po­twor­ny dra­mat. Był po nim w bar­dzo złej for­mie. Lekko uty­kał i źle mówił, nieco się jąkał, za­ci­nał. Gdy już wy­szedł ze szpi­ta­la, spo­tka­li­śmy się przy­pad­ko­wo na ulicy. Po­wie­dział mi wtedy rzecz, która mnie zmro­zi­ła: „Ża­łu­ję, że prze­ży­łem”.

Józef Nalberczak/NAC

Na co zmarł?

Według Zaorskiego Józef Nalberczak nie zmarł na raka… 18 grudnia 1992 roku został pochowany na warszawskich Powiązkach.

– Moim zdaniem Ziutek popełnił samobójstwo. A ponieważ był całe życie facetem twardym, a do tego zabawowym biesiadnikiem – postanowił zrobić to z przytupem, w taki sposób, by jeszcze ten ostatni raz po prostu napić się wódeczki i w ten sposób pożegnać się ze światem i z życiem.

Józef Nalberczak/NAC

Artykuł został opracowany na podstawie książki “Jak u Barei, czyli kto to powiedział” autorstwa Rafała Dajbora:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *