W nowym odcinku “Legendy Show-biznesu” pojawiła się Dorota Miśkiewicz, znana piosenkarka jazzowa. Jak wyglądał jej dom rodzinny? Artystka śpiewała kiedyś disco polo? Z jakiego powodu robi się cała zdenerwowana?
Dorota Miśkiewicz współpracowała z takimi artystami jak Tomasz Stańko, Nigel Kennedy, Klaus Doldinger, Wojciech Młynarski, Anna Maria Jopek i Ewa Bem. Była nominowana w 2024 do Fryderka w kategorii album roku – jazz za płytę “Bons Amigos”.
W 1997 roku ukończyła Akademię Muzyczną w Warszawie, specjalizując się w grze na skrzypcach. Już trzy lata wcześniej rozpoczęła współpracę z legendarnym polskim jazzmanem, Włodzimierzem Nahornym, z którym nagrała cztery albumy. Jednak skrzypce jak sama przynaje w wywiadzie porzuciła i wyciąga okazjonalnie.
Muzykalna rodzina
Dorota Miśkiewicz pochodzi z muzycznej rodziny Miśkiewiczów. Jej ojciec, Henryk, jest cenionym saksofonistą jazzowym, a brat, Michał, jest perkusistą w kwartecie Tomasza Stańko.
– Muzyka jazzowa była w domu cały czas. Od małego słuchaliśmy jazzu z tatą. Gdy mój brat miał 4 lata, dostał pałki od kolegi taty i walił po kanapach dokładnie w tym samym rytmie co orkiestra. Gdybym śpiewała piosenki, które są proste nudziłoby mi się – wyjaśniała piosenkarka.
Na pytanie Anny Jurksztowicz czy nawet dla pieniędzy nie chciałaby zaśpiewać “zwykłych piosenek” Miśkiewicz odparła:
– Ale ja już mam pełne konto – zaśmiała się artystka.
Śpiewała disco polo?
Miśkiewicz otwarcie przyznaje, że kiedy była młoda testowała swoje umiejętności i próbowała różnych stylów muzycznych. Okazuje się, że śpiewała nawet disco polo!
– Disco polo też śpiewałam, ale pod pseudonimem w chórkach. Kiedy byłam młoda mi było wszystko jedno, ja chciałam śpiewać. Koleżanki mówiły, że jedziemy na nagranie, więc przyjechałyśmy we trzy. Jedna z nich powiedziała: nie, jak takie coś to nie nagrywam. A ja zostałam podpisałam się inaczej i zaśpiewałam.
“Trzeba mieć czym świecić”
Dla artysty występ na scenie to nie jest nic łatwego. Miśkiewicz szczerze opowiedziała Annie Jurksztowicz jak to jej zdaniem wygląda:
– Muzykom często wydaje się, że to oni całą pracę wykonują, a wokalistki wychodzą i świecą. Natomiast to wychodzenie i świecie to nie jest prosta sprawa. Trzeba mieć czym świecić, przykuć uwagę ludzi i z wiekiem stres jest coraz większy.
“Potrafię być nie miła”
Przez stres i natłok pracy Miśkiewicz przed koncertem potrafi nie panować nad emocjami. Jednak kiedy już wszystko się uda i zejdzie ze sceny jest szczęśliwa jakby odbierała nagrodę:
– W dniu koncertowym jestem straszna. Bez kija nie można do mnie podchodzić. Mnie wszystko denerwuje i wszyscy. Potrafię być nie miła – wyznała artystka