Prowadzący popularny teleturniej “Jeden z dziesięciu” kończy dziś 81 lat. Dawno mógłby być na emeryturze, ale on doskonale czuje się w swojej pracy.
Tadeusz Sznuk jest absolwentem Wydziału Elektroniki Politechniki Warszawskiej. Dyplom otrzymał w 1970 roku i w tym czasie robił już radiową karierę prowadząc audycję “Lato z radiem”. To jednak było dla niego za mało, bo równolegle pracował jako inżynier i to aż dziesięć lat.
– Ale jednak mikrofon i inne dziennikarskie zajęcia na tyle mnie wciągnęły, że porzuciłem je na rzecz pracy w redakcjach radia i współpracy z telewizją – opowiadał w rozmowie z Onetem.
Był też m.in. prezenterem w programie Studio 2 w TVP1 i współprowadzącym Festiwal Piosenki Radzieckiej.
Pilot z “Jeden z dziesięciu”
Największą popularność zyskał właśnie dzięki teleturniejowi „Jeden z dziesięciu”, który prowadzi nieprzerwanie od 1994 roku. Ponadto Tadeusz Sznuk był lektorem filmów dokumentalnych. Prezenter ma też ciekawe i oryginalne hobby, o które nikt by go nie podejrzewał.
– Latanie to dla mnie bardzo ważny etap w życiu, bo wiele uczy. Przede wszystkim tego, żeby nie udawać, że prawa fizyki są jednakowe dla wszystkich i tu nie ma co kombinować. Latanie uczy odpowiedzialności i wymaga dyscypliny oraz pokory wobec przyrody – opowiadał Tadeusz Sznuka w “Życie na Gorąco”.
Jako chłopak nagrywał materiały o lotnictwie i dyrektor Instytutu Lotnictwa postanowił doszkolić dziennikarzy.
– Na tyle zżyliśmy się z tym środowiskiem, że zdobyliśmy zawodowe licencje, a później lataliśmy sporo i szczęśliwie – przyznał prezenter.
Dzieci nie poszły w jego ślady
Tadeusz Sznuka nie wiele mówił przez lata o swoim życiu prywatnym. Jego dwóch synów pracuje w branży informatycznej, a córka jest psychologiem społecznym i pracuje w branży reklamowej. Został też dziadkiem.
– Dzieci przyjrzały mi się dobrze i trzymają się od mediów z daleka” – mówił kiedyś prezenter Barbarze Trusińskiej.
Tadeusz Sznuk w jednym z wywiadów zdradził swoją złą cechę.
– Cóż, jestem nerwusem. W teleturnieju muszę być spokojny nie tylko z pozoru, ale też z racji jednego drobnego zapisu w regulaminie, który mówi, że we wszystkich sprawach wątpliwych decyduje głos prowadzącego. No to się opanowuję. Jednak później odreagowuję. Na otoczeniu” – opowiadał kiedyś w rozmowie z Ewą Jaśkiewicz.