22 lutego 1992 roku trzydzieści dwa temu Tadeusz Łomnicki stał na deskach Teatru Nowego w Poznaniu. Zmarł kilka godzin później w szpitalu.
Był podczas prób do spektaklu „Król Lear”. Marzył o tej roli od lat. W końcu mógł wcielić się w legendarną postać ze sztuki Szekspira. Zszedł ze sceny i usiadł na krześle, by odpocząć. Nagle osunął się na ziemię i uderzył twarzą w podłogę. Został przewieziony do szpitala. Jego chore serce nie wytrzymało tempa, jakie sobie narzucił aktor. Premiera sztuki zaplanowana była na 29 lutego 1992 roku. Nie odbyła się z powodu śmierci Tadeusza Łomnickiego, wybitnego aktora.
Pracował na 4 metrach kwadratowych
Pod koniec lat 50. Tadeusz Łomnicki był gwiazdą polskiego kina, a jeszcze miał przed sobą “Pana Wołodyjowskiego”. Wtedy zajmował małe mieszkanie na Nowym Świecie z pierwszą żoną Ireną i 5-letnim Jackiem. Opowiadał dziennikarzowi z gazety Film fakty i tajemnice swojego życia.
– Oto mój pokój do pracy. Jak można mieszkać, pracować, żyć i myśleć na 4 metrach kwadratowych. Sam stojak z magnetofonem zajmuje już blisko ćwierć metra z tej przeogromnej przestrzeni – mówił z przymrużeniem oka aktor.
Tadeusz Łomnicki znany był ze swojego perfekcyjnego podejścia do pracy. Nad każdą rolą ciężko pracował.
– Grałem Józka Wietechę w filmie marynarskim „Załoga”. Trzy miesiące spędziłem z całą ekipą filmową na Darze Pomorza. Podpatrywanie sposobu życia, mechaniki poruszania się na statku, typowych ruchów ciała u marynarza, wszystko to przyszło niemal niepostrzeżenie. Trudniej było przy roli Lutka w „Piątce z ulicy Barskiej”. Jeździłem wówczas ciągle tam i z powrotem z Warszawy do Łodzi. Była to okazja do uważnych studiów nad różnymi pasażerami, jeżdżącymi wyłącznie na stopniach wagonów, nad tą specjalną grupą rozwydrzonej „kolejowej” młodzieży. Chodziłem też do sądów dla nieletnich, aby się przysłuchiwać rozprawom – opowiadał Tadeusz Łomnicki.
Spacery po Starym Mieście
Aktor wyjawił też jak się uczył tekstu na pamięć.
– W tej chwili to nie jest już problem. Kiedyś, gdy dodawano premierę co tydzień w teatrze aktorzy istotnie musieli rolę wkuwać. Teraz pracujemy inaczej. Trzymiesięczne analizy tekstu, uważne powtarzanie roli na próbach – powodują, że aktor dzisiaj nie uczę się tekstu roli, lecz ten tekst staje się po prostu własnością aktora. No oczywiście trzeba sobie tekst przepowiadać. Robię to najchętniej na wąskich uliczkach Starego Miasta. Spacer po Starym Mieście to jedna z moich tajemnic – mówił artysta.
Pudełko zwane magnetofonem
Inaczej wyglądała sprawa z rolami radiowymi. Tadeusz Łomnicki znalazł na to sposób dzięki wynalazkowi na tamte czasy, który przywiózł sobie z Moskwy.
– Do tego służy mi przecudowne pudełko zwane magnetofonem. Każdą rolę radiową nagrywam sobie w domu na taśmę i potem spokojnie przesłuchuję. Tak się szczęśliwie złożyło, że moja żona Irena jest inżynierem elektroakustycznym. Pracuje teraz w telewizji jako asystent reżysera. Ten wyszkolony w swoim zawodzie inżynier udostępnił mi wszystkie tajemnice magnetofonu.
Syn Jacek
Aktor pochwalił się wtedy, że z pięcioletnim synkiem, Jackiem nagrał na taśmę magnetofonową słuchowisko pt. „Pierwsza podróż na Marsa”. Jego pociecha zagrała tam główną rolę. Może Tadeusz Łomnicki liczył, że syn pójdzie w jego ślady? Zagrał w dwóch filmach „Człowiek z marmuru” i „Mniejsze zło”. Skończył W 1974 roku ukończył studia na Wydziale Operatorski PWSFTviT w Łodzi. Współpracował przy kilku filmach jako operator kamery.