Matthew Perry nie żyje. Pojawiły się nowe informacje na temat śmierci aktora, który przez 10 lat wcielał się w postać Chandlera Binga w “Przyjaciołach”.
Śmierć Matthew Perry’ego wstrząsnęła całym światem. Miał tylko 54 lata. Publiczność uwielbiała go, głównie za rolę Chandlera Binga w serialu “Przyjaciele”. Stworzył kultową postać, która wywindowała go na szczyt. Wraz ze wzrostem popularności w jego życiu zaczęły pojawiać się używki. W swojej autobiografii „Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka Straszna Rzecz”, którą wydał niespełna rok przed śmiercią, napisał:
Poczułem niebo. I tak zrujnowałem sobie życie.
Matthew nie ukrywał, że wpadł w alkoholizm i sięgał po narkotyki. Gdy znalazł się w sytuacji krytycznej, trafił na odwyk i podjął się walki z uzależnieniami. O wszystkim napisał we wspomnianej książce.
Co wykazała sekcja zwłok Matthew Perry’ego?
W niedzielę 29 października “Los Angeles Times” poinformowało, że aktor zmarł. Ciało Perry’ego znaleziono w jaccuzzi na dachu jego apartamentu. Według relacji policji, na którą powołuje się portal TMZ, przy Matthew nie było żadnych używek. Z kolei kapitan Scot Williams z kalifornijskiej policji przekazał w rozmowie z „New York Times”, że nie odnaleziono też śladów przestępstwa. Na razie nie wygląda na to, że doszło do zabójstwa.
Teraz pojawiły się wyniki sekcji zwłok. Czy dzięki niej poznaliśmy przyczynę śmierci Matthew? Jak donosi magazyn “People”, wciąż nie ma ostatecznej odpowiedzi na pytanie dotyczące zgonu. Może w rozwikłaniu zagadki pomoże badanie toksykologiczne, na których wyniki trzeba poczekać.
Nieoficjalnie mówi się, że Perry niedługo przed wzięciem ostatniej kąpieli rozegrał dwugodzinny mecz pickleballa, a potem wysłał swojego asystenta, by załatwił dla niego jakąś sprawę w mieście. To on znalazł ciało artysty w jacuzzi.