Elżbieta Starostecka kończy dziś 80 lat. Wiele lat temu wycofała się z życia filmowego, ale rola Teresy w „Nocach i dniach” przeszła do historii. Jerzy Antczak wspominał aktorkę, którą był zauroczony.
Reżyser zobaczył Elżbietę Starostecką po raz pierwszy w Łodzi w Teatrze Nowym, wiele lat przed „Nocami i dniami”. Grała w sztuce pt. “Pastorałka” i wcielała się w postać Matki Boskiej.
Piękna jak Matka Boska
– Elżunia Starostecka jest to istota zjawiskowa, której Bóg dał wszystko. Urodę, talent i wyjątkowo ciepły charakter. Pamiętam jak przez wiele tygodni chodziłem otumaniony osobowością Elżuni i chyba nawet zakochałem się w niej na odległość. Kiedy zaistniała możliwość zaproszenia jej do współpracy zrobiłem to z radością i …ze ściśniętym sercem.
Bardzo ważna dla reżysera była scena w „Nocach i dniach” właśnie z Elżbietą Starostecką. Zagrała ona tam siostrę Barbary Dziedzic, Teresę. Pewnego dnia przyjechała do państwa Dziedziców w odwiedziny do Serbinowa. Jerzy Antczak wymyślił sobie scenę, gdzie Terenia odjeżdża w karecie przystrojonej przez Bogumiła gałęziami jaśminu.
Jaśminy dla Elżbiety Starosteckiej
– Jak się okazało, w całej okolicy było jaśminu jak na lekarstwo. A to już przekwitły, a to dzieci go poobrywały albo wiatr potargał. I teraz zaczyna działać urok Starosteckiej. Mój ogrodnik Szostek był tak jak ja oczarowany urodą Elżuni. Wpatrywał się w nią modlitewnie i składał obie ręce na piersi wzdychając: „O, Panie Boże, jaka ona piękna. Jakbym widział Matkę Boską”. Mówił to z takim wyrazem twarzy, jakby miał za chwilę unieść się do nieba. Widząc moją desperację, powiedział: „Wiem, gdzie są jaśminy”.
Okazało się, że miał ich mnóstwo miejscowy ksiądz w swoim ogródku. Po godzinie ogrodnik wrócił samochodem pełnym gałęzi tych cudownych kwiatów.
„To tak, jakbym na ołtarz przywiózł” – powiedział i posłał Elżuni spojrzenie pełne miłości.
Opracowano na podstawie książki „Moje noce i dnie” Jerzego Antczaka
Brawo. Świetnie przedstawiona została znakomita aktorka zwłaszcza z tego cudownego filmu. Dziękuję serdecznie